Co łączy wiedzę o kosmetykach, znajomość technologii manicure i instalację EcoGeneratora?

08.03.2024 10.40

Raczej kto?! Pani Malwina, jedyna w naszym zakładzie samodzielna operatorka bloku. Z okazji Dnia Kobiet zachęcamy do poznania jej bliżej. 

 

 

Studia na Pani kierunku zaczynało około 50 osób – głównie mężczyzn. Ostatecznie była Pani jedną z 13 osób i do tego samych kobiet, która je ukończyła. Jaki był Pani plan na przyszłość po uzyskaniu tytułu inżyniera chemicznego i procesowego?

 

Z biologią i chemią zawsze było mi po drodze. Na początku myślałam, że tę wiedzę będę poszerzać w weterynarii czy kosmetologii. Planowałam, że jeśli nie pomoc zwierzakom, to chciałabym w przyszłości zajmować się budowaniem produktów kosmetycznych, marek w tej branży. Życie jednak zweryfikowało wybory i poszukując po studiach pracy, po wystartowaniu w kilku konkursach, okazało się, że znalazłam się w firmie metalurgicznej jako laborant. Razem z koleżanką byłyśmy jedynymi kobietami we wszystkich oddziałach tej firmy w Polsce.

 

Laborant, laborantka to nie jest zawód, w którym przeważałaby któraś z płci. Dlaczego tak było w pań przypadku?

 

Bo akurat w tej firmie to była po prostu ciężka fizyczna praca. By wykonać badania musiałyśmy pobrać próbki metalu. I to były różnego rodzaju próbki…

 

Jakie?

 

Przykładowo - wióry metalowe. Przyjeżdżało 5 ton takich wiórów i po pierwsze trzeba było z tej ogromnej hałdy pobrać w mniejszych partiach ok. 25 kg. Zanosiło się je do laboratorium, by tam zmielić je w specjalnym młynie na drobniejsze elementy i potem w piecu indukcyjnym przetopić na małą sztabkę. Gorący metal wylewało się do tzw. kokila, następnie szlifowało i badało np. spektrometrem optycznym, by w efekcie podać wyniki badań. W przypadku spieków takie czynności trwały ok. 4 godzin, bo by wykonać sztabkę do analizy, trzeba było np. zrobić 5 lub 6 wytopów, by uzyskać większy kawałek metalu. Niektóre rzeczy trzeba było pociąć szlifierką kątową, by zrobić sobie z tego próbę… inne trzeba było powystukiwać młotkiem (śmiech).

 

Teraz już rozumiem… Jednak to zupełnie różniło się od Pani planów zawodowych. Nie zniechęcało to Pani.

 

Pierwsze miesiące rzeczywiście były trudne, ale jestem osobą, która lubi wyzwania i zupełnie mnie to nie zraziło. Po jakimś czasie z laborantki awansowałam nawet na brygadzistkę i dysponowałam załadunkami statków. Wtedy po raz pierwszy w pracy kierowałam samymi panami i męski świat dał o sobie znać. Umiałam sobie z tym jednak poradzić. Choć trzeba przyznać, że w tej branży i w tej firmie komunikacja nie była „miękka” (śmiech). Chociaż to także nie było regułą.

 

Pracując w  branży metalurgicznej mogła Pani obserwować, jak niedaleko powstaje Zakład Unieszkodliwiania Odpadów, czyli EcoGenerator. Jakiś czas po uruchomieniu instalacji, złożyła Pani swoje CV?

 

Tak, to było około pięć lat temu. Zostałam wtedy obchodowym urządzeń oczyszczania. Tutaj także miałam styczność z różnego rodzaju procesami chemicznymi itd., ale była to już zupełnie inna praca niż ta w metalurgii. W zakładzie pracowały kobiety. Jedna z nich nawet mnie szkoliła. Z czasem postanowiłam zrobić kolejny krok naprzód i spróbować swoich sił na innym stanowisku - operatora bloku.

 

 

Dziś jest Pani jedyną kobietą na stanowisku samodzielnego operatora bloku w EcoGeneratorze. Co należy do Pani zadań?

 

Operator bloku steruje całym procesem spalania naszego paliwa czyli odpadów. Odpowiadamy za to, by ten proces przebiegał prawidłowo i był efektywny. Odpady są paliwem nieprzewidywalnym, dlatego np. operator musi kontrolować to, czy proces spalania nie odbywa się zbyt gwałtownie albo zbyt powoli. Podejmując konkretne decyzje dotyczące pracy urządzeń instalacji, możemy tym sterować.

 

Zdobyta wiedza się przydaje?

 

Zanim zaczęłam wykonywać zadania samodzielnie musiałam przejść półroczne szkolenie, ale zdobyta wiedza jest bardzo ważna - termodynamika szczególnie, bo trzeba pamiętać o wszystkich zasadach przekazywania energii. Operator to taka osoba, która musi przewidzieć przyszłość, to co się może wydarzyć. Naszym zadaniem jest myśleć kilka kroków do przodu, by móc w porę zareagować.

 

To stresująca praca?

 

Instalacja jest pomyślana tak, że wiele procesów jest zautomatyzowanych, ale wiele czynników może to zaburzyć. To co może znaleźć się w odpadach, warunki pogodowe - wiatry, burze też wpływają na naszą pracę. Wszystko wtedy dzieje się dynamiczne i to jest spory stres. Na zmianie z reguły jest dwóch operatorów bloku, ponieważ mamy dwie linie spalania. Operator bloku musi reagować natychmiast a o kluczowych kwestiach, po informacji od operatora, ostatecznie decyduje kierownik zmiany.

 

Jest Pani jedyną kobietą, więc to znów praca z mężczyznami. Jak to się ma do Pani wcześniejszych doświadczeń?

 

Koledzy czasami mówią do mnie „pani operatorka” albo „kierowniczka” z czego się śmiejemy, jednak muszę powiedzieć, że nie odczuwa się u nas podziału ze względu na płeć.  Od samego początku tutaj kontakt z każdym był bardzo swobodny, nigdy nie odczuwałam różnicy płci. Wszyscy też bez względu na wiek zwracamy się do siebie per „ty”. Do czego trudno było mi się przyzwyczaić. W EcoGeneratorze też wydaję służbowe dyspozycje panom, ale odbywa się to na profesjonalnym poziomie w formie czystej służbowej komunikacji. I nie chodzi o to, że ktoś jest kobietą a ktoś mężczyzną. Po prostu pracujemy. Słuchamy siebie, szanujemy, współpracujemy, kiedy trzeba przyznajemy do błędu lub bronimy stanowiska. Inaczej jest w prywatnych rozmowach i wtedy pozwalamy sobie na żarty. Wtedy zdarza mi się usłyszeć, że właściwie to już jestem jak „facet” (śmiech). Ale kiedy trzeba poradzić się w kwestiach damsko-męskich koledzy widzą mnie inaczej.

 

A w domu? Jest Pani tą, która „rządzi”?

 

Od samego początku w moim związku, małżeństwie jest układ partnerski. Z uwagi na wykonywany zawód, pracuję na trzy zmiany. Bywa, że jestem po nocce i wtedy mój mąż nie ma problemu z tym, że musi zrobić zakupy i obiad, czy ogarnąć dom. Wymieniamy się obowiązkami i możemy na siebie liczyć. Tak sobie myślę, że my kobiety same sobie rzucamy kłody pod nogi i na siłę chcemy coś panom udowodnić. Trzeba zmienić podejście, a wtedy te różnice płci się zacierają.

 

No dobrze, ale przecież wszystko zaczęło się od kosmetologii, kosmetyków i planów na przyszłość z tym związanych. Nie ma na to czasu w codziennym życiu? W tym zawodzie mało chyba jest miejsca na kobiecy „look”?  

 

Prawdą jest, że nie muszę każdego ranka zastanawiać się, w co się ubrać do pracy. Odzież służbowa niestety ma rozmiarówkę typowo męską, ale i z tym można sobie poradzić (śmiech). Nie rezygnuję jednak z makijażu, paznokci, co jest moją pasją po pracy i prawdziwym odpoczynkiem, relaksem. Dla mnie te aspekty codzienności są bardzo ważne, bo ta pasja, która miała być moim zawodem. Lubię to robić. Mam mnóstwo kosmetyków, wykonuję też paznokcie i to pozwala mi się oderwać od tej twardej i technicznej służbowej codzienności. Często jednak i na to patrzę jak inżynier… Jak produkty łączyć, jakie reakcje poprzez to zachodzą…

 

To może przyjdzie czas, by uczynić z tego zawód?

 

Na razie o tym nie myślę. Praca w EcoGeneratorze jest pasjonująca, codziennie coś się dzieje, nie ma nudy. Nikt nikomu tutaj nie blokuje rozwoju i ja też tej drogi sobie nie zamykam. Na szczeblu operatorskim jestem na razie w połowie kariery. I mam nadzieję, że to dopiero początek.

 

Kto wie, może za jakiś czas, z okazji Dnia Kobiet, porozmawiamy właśnie o tym. A w zakładzie obchodzi się w ogóle to święto?

 

Chyba od początku pracy tutaj nie byłam na zmianie tego dnia (śmiech). Ale wiem, że panowie szczególnie z Wydziału Ruchu zawsze o nas (bo jest kilka koleżanek), pamiętają. My potem także odwdzięczamy się im słodkościami. 

 

Dziękuję za rozmowę a wszystkim Paniom pracującym w EcoGeneratorze, i nie tylko, życzę pięknego dnia :)  

AF

 

 

Informacje o EcoGeneratorze możesz śledzić na  naszym Facebooku i Instagramie. Polub nas! ​

 

Ta strona używa plików cookies (ciasteczek), dzięki którym nasz serwis może działać lepiej.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na użycie plików cookie. Zamknij.