To nie ścieki. To woda z rzeki [wideo]
Obok tej rury nikt, kto zwiedza nasz zakład nie przechodzi obojętnie. Z wielkiej „fajki” szerokim strumieniem do Duńczycy leje się woda hałasując i chlapiąc na boki. – A tutaj to pewnie zrzucacie ścieki technologiczne? – pada od razu pełne podejrzliwości pytanie a oczy dociekliwego gościa robią się coraz większe, gdy okazuje się, że… wcale NIE.
Na początku wyjaśnijmy - zrzut ścieków technologicznych, czyli tych które powstają po nowoczesnym systemie mokrego oczyszczania spalin, znajduje się na końcu tego kanału, do którego leje się woda z wielkiej „fajki”. Wylot jest znacznie mniejszy, osłonięty klapą a woda nie wydobywa się tak spektakularnie. Nie jest też wydalana ciągle. Dzieje się to raz na jakiś czas, niewielkim strumieniem. Ścieki te są oczyszczane w naszej oczyszczalni ścieków technologicznych (działającej na takiej samej zasadzie jak oczyszczalnie przy zakładach chemicznych) i nie mają negatywnego wpływu na środowisko. Jest to ciągle kontrolowane przez nas a także przez akredytowane certyfikowane podmioty zewnętrzne.
Woda, która wzbudza takie zainteresowanie to natomiast końcowy etap jednego z najbardziej wrażliwych elementów całej instalacji - zrzut wody pochłodniczej.
- Układ chłodzenia w sposób krytyczny stanowi o tym, w jaki sposób pracuje nasza instalacja – zaczyna Marek Banaszek, kierownik Wydziału Nadzoru i Ochrony Środowiska w EcoGeneratorze. – W takim zakładzie jak nasz, gdzie pracują urządzenia o ogromnej mocy, spalane jest paliwo, wytwarzana jest para o temperaturze ok. 400 stopni Celsjusza, należy zapewnić odpowiednie temperatury urządzeniom a także wodzie technologicznej. Do tego służy nam woda z Duńczycy, którą pobieramy przez specjalny kanał przy pompowni. W tym samym miejscu pobierana jest także woda technologiczna, ich drogi jednak nie spotykają się. Woda chłodnicza nie ma styczności z wodą używaną w procesie produkcji energii.
W praktyce pobierana z rzeki woda chłodnicza jest oczyszczana tylko z zabrudzeń mechanicznych. Potem wędruje na instalację, by chłodzić np. elementy kotła czy elementy na turbinie albo wody procesowe. Stref chłodzenia jest wiele. Podobnie sposobów w jaki się to robi. Czasami są to specjalne obudowy na urządzeniach, czasami wymienniki ciepła.
- Proces chłodzenia jest tak zaprogramowany, by po drodze woda odpowiednio traciła temperaturę, tak by wpadając z powrotem do Duńczycy nie miała więcej niż 35 stopni Celsjusza. To próg, którego nie możemy przekroczyć bez względu na porę roku – podkreśla Marek Banaszek. – Pilnują tego nasze służby eksploatacyjne a także instytucje zewnętrzne, które prowadzą kontrole w naszym zakładzie.
Najtrudniejszy czas to okres letni. Zwłaszcza w ostatnich latach, kiedy woda w rzece podczas upałów potrafi osiągnąć bez ingerencji EcoGeneratora nawet 28 stopni Celsjusza.
- Musimy wtedy wykorzystać więcej wody, by uzyskać odpowiedni efekt chłodniczy i na końcowym etapie nie przekroczyć tych 35 stopni Celsjusza. W ostatnich latach musimy włożyć więcej wysiłku, by utrzymać ten parametr. Poza temperaturą woda pochłodnicza nie różni się jednak od tej pobranej wprost z rzeki. Pod względem fizykochemicznym pozostaje taka sama – kończy Marek Banaszek.
O EcoGeneratorze piszemy też na naszym Facebooku i Instagramie. Zapraszamy do śledzenia!